W pewnym momencie w życiu każdego z nas pojawi się moment, gdy
pomyślimy, że to już koniec, więcej nie da rady osiągnąć, lepiej nie da się zrobić.
I ja i Ty i ta tancerka, którą podziwiasz, tak... ona też miała kiedyś takie
myśli. Niektórzy radzą sobie z tym lepiej, inni zupełnie sobie nie radzą. Co robić,
kiedy do głowy wkradnie się to brzydkie uczucie bezradności, ściskające serce,
odbierające zapał?
Czasem pojawi się znienacka przy okazji nowości, czasem
pojawi się gdy marzenia wydają się nierealne, a czasem jest to jednak wyraz
wyjątkowo skrajnie realistycznej oceny swoich możliwości. Kiedy do mej głowy
zapuka myśl "no nie już nie dam rady", staram się ją odrzucać i
skupić się na celu, szukam w sobie tego zapału, który czułam gdy zaczynałam,
szukam tej zawadiackiej ciekawości i energii właściwej jedynie początkującym. To
nie jest tak, że kochamy swoją pasję i to zawsze nas napędza i niczym czołg
suniemy po krytyce, zniechęceniu, braku perspektyw nie oglądając się za siebie.
Nawet jeśli starasz się zawsze widzieć pozytywy u innych, dla siebie jesteś najsroższym krytykiem... dlatego często negatywne myśli zakorzeniają
się w głowie. Jeśli pozwolisz im zostać
dłużej, urosną, a może nawet przerodzą się w kompleksy.
Dlatego czasem należy odpuścić... i pozwolić innym uwierzyć
w nas.
Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę jak wiele znaczą ludzie,
którymi się otaczasz. Zazwyczaj osoby emanujące ciepłem i pozytywną energią
otaczają się podobnymi do siebie charakterami. Te osoby, jeśli tylko im
pozwolisz, pomogą Ci przetrwać słabsze momenty. Wsparcie to słowo, mam
wrażenie, o lekko pejoratywnym znaczeniu, chodzi bardziej o ponowne zarażenie
zapałem, o to by uszczknąć trochę tej pozytywnej energii w momencie dla nas
krytycznym. Czasem jest to coś tak dużego, jak danie komuś szansy, czasem coś
tak małego, jak żarcik na rozładowanie frustracji wynikającej z własnych
ograniczeń. Każdy z nas ma coś z czym walczy, co wydaje się nieosiągalne; a
zazwyczaj jest to więcej niż jedna rzecz - ciało, pamięć, koordynacja,
marzenia, ambicje, wiara w siebie...
Ja na przykład nie umiem tego ostatniego (i innych rzeczy
również). Nie ma tego po prostu w mej głowie, wykastrowany element. To dość
śmieszne, zważając na hobby, wymagające ciągłej samokrytyki i mocnej psyche.
Myślę, że gdyby nie Te Osoby (które wiedzą, że o nich mowa) nigdy bym nie była
tam gdzie jestem, tak daleko. Nie tylko tanecznie, ogólnie. Cieszę się, że
jesteście w moim życiu i uczycie mnie tej trudnej sztuki samoobiektywizmu!
Wiele miałam takich momentów, gdy byłam mym największym
wrogiem. Pewnie wiele jeszcze przede mną... Przetrwałam dzięki Innym, którzy
dali mi szanse, wierzyli we mnie, pomagali mi zwalczyć niemoc. Nie umiem
zwerbalizować jak wiele dla mnie to znaczy i jak bardzo wdzięczna jestem za to,
że idziecie ze mną tą krętą drogą, więc napiszę jedynie - Dziękuję.
0 komentarze