New Year Old Me o motywacji i braku postępów

by - 22:29


Coś niesamowitego zadziało się ostatnio na moim Instagramie (kto obserwuje ten wie, że tam się dużo bardziej udzielam). Tuż po Nowym Roku dopadła mnie frustracja i załamka z powodu przerwy świątecznej i braku postępów, wydało mi się, że znów wróciłam do punktu w którym nic nie umiem i nic się już nie posunie do przodu. Taki stan zdarza się chyba wszystkim, którzy coś ćwiczą i wymagają od siebie namacalnych dowodów na ciężką pracę. Nie wszyscy tacy są, wiadomo, że istnieją i takie osoby, które chodzą na zajęcia tylko po to by się pokazać na scenie albo tylko po to by się poruszać i nie ma w tym nic złego, bo każdy niech robi co chce. Jednak są takie osoby jak ja, które potrzebują wciąż utwierdzenia w tym, że są na jakiejś drodze i ona wciąż je prowadzi do przodu, do rozwoju, do polepszenia.
Jednak ta droga jest kręta i wyboista, bo z tym ćwiczeniem to bywa tak, że przychodzi choroba, święta albo coś innego i nagle np. wycina nam część treningów. Dopada nas zmęczenie, niechęć i frustracja tylko dlatego bo cały czas noga jest na 90 stopni a nie na 180, albo nadal nie ma szpagatu. Czasem to lenistwo, czasem choroba, czasem po prostu zmęczenie, czy zbieg okoliczności. Nie można jednak się obwiniać czy załamywać! Wszyscy, którym bardzo zależy, mają chwile zwątpienia.
W takim właśnie stanie byłam po Nowym Roku i wtedy też cofnęłam się na Facebooku do początków mojego tańczenia. Oglądałam zdjęcia z Tribala i były fajne, kolorowe, ciekawe, zawsze dobrze wyglądałyśmy w zespole razem i nawet na początku mojej drogi nie wyglądało to źle. Natomiast balet...
Kiedy obejrzałam te zdjęcia myślałam, że spłonę ze wstydu. Czy ja naprawdę je wtedy publikowałam? Pokazywałam LUDZIOM!? Jak mogłam być z nich dumna? Przecież byłam na nich totalnym kaszalotem!
Zamiast jednak ukryć to wszystko i z zażenowaniem zapomnieć, postanowiłam wziąć zdjęcie i porównać z jakimś świeżym. I dopiero wtedy mnie olśniło, że przecież mam za sobą długą drogę, wiele godzin wypoconych na sali, wiele korekt wprowadzanych lepiej lub gorzej, wiele serca i czasu poświęconego na trening. Uważam, że cudownie jest robić takie porównania, bo wtedy uzmysławia nam to jak wiele już osiągnęliśmy. Nie zdawałam sobie sprawy jak wiele w mojej posturze i świadomości ciała zmieniło się przez tak krótki okres czasu!
Pomyślałam, że może kogoś też to zainspiruje do kontynuowania, albo może nawet podjęcia jakiejś formy aktywności fizycznej... Wrzuciłam więc to zdjęcie na Insta i szybko wyłączyłam telefon, bo wciąż czułam zażenowanie i wstyd z powodu kaszalota na pierwszym zdjęciu.
Kiedy jednak pod wieczór odważyłam się przeczytać komentarze, dostałam w zamian tyle pozytywnej energii i życzliwości, że uznałam, że było warto się zbłaźnić. Mam nadzieję, że i Was zainspiruje ten post. Nie można dać się zniechęcić tylko dlatego, że postępy są bardzo małe (albo mikro). Takich małych kroczków nie można dostrzec na co dzień, nawet na tydzień... ale one są.  I kumulują się. Będą tak się łączyć i dodawać do siebie aż pewnego dnia zrobicie coś, czego nie mogliście wcześniej... od tak. Coś czego nie dało się wykonać Wam przyjdzie z łatwością. Nic nie dzieje się szybko w tańcu czy treningu. Istnieją tylko te małe kroczki, które wolno prowadzą do poprawy. Więc jeśli myślisz, że to co robisz nie ma sensu, nie ma progresu, spójrz na drogę jaką już przeszedłeś i próbuj dalej i ćwicz, bo pewnego dnia będziesz tam gdzie chcesz!

You May Also Like

2 komentarze

  1. Dziękuję bardzo za ten wpis! Mam taki brak motywacji, a już szczególnie do baletu. Pocieszające

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też coś ostatnio złapało, taki zbyt wczesny Blue Monday chyba ;)

      Usuń

Tutu Mansion. Obsługiwane przez usługę Blogger.