Krótka historia o tym kim jesteśmy.

by - 20:37



Ostatnio naszły mnie przemyślenia natury egzystencjalnej, a to za sprawą pewnego zbiegu okoliczności. Otóż kilka dni temu znalazłam na balkonie w doniczce ptaka - gołębia, jak się później okazało hodowlanego. Znając różne tego typu przypadki, postanowiłam zostawić go w spokoju, by odpoczął sobie i odleciał. Jednak ku mojemu zdziwieniu następnego dnia ptaszek dziarsko spacerował po moim ogrodzie i dziobał w ziemi poszukując smacznych kąsków. Zastanawiało mnie czemu nie odleciał. Wyglądał na całkiem zdrowego i sprawnego, więc zostawiłam go jeszcze jeden dzień w spokoju myśląc, że może rzeczywiście potrzebuje wytchnienia. Kiedy jednak trzeciego dnia okazało się, że siedzi nadal w krzakach w ogrodzie, postanowiłam z nim pojechać do weterynarza oraz zapobiegawczo kupiliśmy jakieś ziarna w zoologu. Gdy wróciłam z pracy od razu z moim TŻ zapakowaliśmy go w pudełko i podjechaliśmy do najbliższego gabinetu. Jakie było moje zdziwienie kiedy nas zupełnie zlekceważono i polecono wpisać w Internecie numer obrączki. Właściwie jedyną rzeczą jaką usłyszałam od pani weterynarz było "oo jaki ładny". I co? To ma mu pomóc latać?

Zabraliśmy więc go z powrotem, nie otrzymawszy zupełnie nic. Pani go nawet nie zbadała. Poszukałam w Internecie miejsc, które pomagają ptakom. Okazało się, że jest taki ośrodek w naszym miejscu tylko bardzo daleko i już było za późno by tam go odwieźć. Jedyne co dla niego jeszcze zrobiliśmy, to zbudowaliśmy domek (z tego co mieliśmy dostępne) w ogrodzie aby tam jakoś przeżył burzę. Następnego dnia niezwłocznie udaliśmy się do ośrodka. Pani obejrzała ptaka, rozwinęła skrzydło i stwierdziła od razu, że złamane. Spisała od nas dane i podziękowała nam. Zadziwiła mnie "prędkość" udzielenia tej pomocy więc mój instynkt kobiecy nakazał mi zadać niewygodne pytanie - "to już? A co teraz z nim będzie?". Odpowiedź mnie zmroziła, bowiem okazało się, że najzwyczajniej w świecie w tym "ptasim azylu" przyjedzie lekarz i go uśpi. No szok! Dowiedziałam się, że ponieważ jest hodowlany, oni nie mogą się nim zająć i właściwie uzmysłowiło mi to, że taki przypadek jest beznadziejny. Zwykły weterynarz nawet nie dotknął i kazał wpisać nr obrączki, tutaj go uśpią bo jest hodowlany czyli właściwie niczyj i nikogo nie obchodzi jego życie.

Zabrałam. Kolejny raz wróciłam z nim do domu i tym razem nie mogłam już go zostawić w ogrodzie, ponieważ sroki go chciały atakować, a dookoła mamy pełno wałęsających się kotów. Mój TŻ przypomniał sobie, że mają w domu starą klatkę po papudze i od razu ją zabraliśmy i schowaliśmy tam ptasią bidę. No i byłam w martwym punkcie, bo nikt nie chciał się zająć tym ptasim życiem i tak mało ono dla kogokolwiek znaczyło. Kiedy o tym wspominałam znajomym spotykałam się tylko z niezrozumieniem i uśmieszkami. Gołąb? Naprawdę się czymś takim przejmować? Nie wiem czy brano mnie za wariatkę czy za naiwną czy może oba. Historia jednak ma pozytywny finał.

Nie mogąc znaleźć nigdzie pomocy, napisałam na Facebooku o moim problemie. W kilka chwil otrzymałam odpowiedź i dostęp do grupy osób pomagających ptakom. Dzięki temu mogłam skontaktować się z ludźmi, którzy mają doświadczenie w takich sytuacjach, kochają ptaki i nawet tak marne gołębie życie dla nich ma sens. Następnego dnia przekazałam ptaszka osobie o wielkim sercu i współczuciu, mającej własny gołębnik i inne powypadkowe ptaki. Naprawdę cieszę się, że tacy ludzie istnieją, aż odzyskałam wiarę w nasz gatunek!

Kim jednak jesteśmy aby tak łatwo decydować o innym życiu? O życiu, którego nie rozumiemy i nie potrafimy wykrzesać z siebie dlań empatii. Dlaczego tak łatwo jest uśpić ludziom gołębia, a psa już nie? Kim jesteśmy by cenić jedno życie wyżej nad inne, jednocześnie nie potrafiąc odpowiedzieć skąd sami przychodzimy, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy? Czemu nie posiadając całej wiedzy o świecie, nie znając zwierzęcego języka, myśli i odczuć, potrafimy tak łatwo szufladkować niektóre zwierzęta jako cenniejsze a inne nic niewarte? Czemu zdolność komunikacji z człowiekiem czyni jedne życia wartościowe a inne nie?

Jeśli życie gołębia nie jest nic warte gdy ma złamane skrzydło, gdyż funkcją gołębia jest latanie, to czy życie człowieka powinniśmy zakończyć kiedy nie będzie miał nóg? Czy funkcja poruszania się ma decydować o tym kto jest pełnowartościowym przedstawicielem swego gatunku? Co tak naprawdę jest wartością przysługującą jedynie człowiekowi? Empatia? Nie sądzę. To cecha szlachetniejsza i rzadsza niż diamenty. Prawdziwa empatia, a nie empatia wymuszona, na pokaz czy z powodu poprawności. Czy w takim razie człowiek bez empatii ma życie już nic niewarte? Dla mnie w pewnym senie tak.

Ta historia nauczyła mnie jednego: warto być upartym i walczyć do końca niosąc pomoc. 

Polecam Wam serdecznie ten TED talk trochę na ten temat...

You May Also Like

1 komentarze

  1. Szczerze to możemy to przełożyć również na inne sfery życia, nie tylko zwierząt. Masz racje, kim jesteśmy by decydować o wartości czyjegoś życia. Nie nam oceniać kto na nie zasługuję, a kto nie. Przykre jest to, że zostałaś tak zlekceważona, może i był to tylko gołąb, ale czy on też nie ma prawa do życia? Smutne..ale dobrze, że wszystko dobrze się skończyło ;)
    typicalgr.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Tutu Mansion. Obsługiwane przez usługę Blogger.