Men in motion - a bit of commotion

by - 01:11



Nie wiem dlaczego (może to przez obrazek, który wydawało mi się pokazuje jakąś scenę przypominającą walkę) , ale od początku wydawało mi się, że męskie mocne choreografie, sceny nasycone testosteronem, grupowe walki w stylu Sabre Dance Arama Chaczaturiana to jest to co męski balet powinien pokazać. Niestety nastawiłam się zbyt mocno na energetyczne choreografie, popisy techniczne i wszystko to co znam dobrze z tańca klasycznego. Zapomniałam, że to już czasy współczesne i mężczyzna tańczy głowie liryczną papkę, nie zawsze na tyle męską aby przypadła mi do gustu. Okazało się, że spektakl był festiwalem męskiej łagodności czy może raczej manifestem równouprawnienia w delikatności. Nawet zezwierzęcenie obecne w popołudniu Fauna też wyszło jakoś tak bez przekonania i raczej subtelnie.
Mój zawód składam na karb nieobycia ze sztuką nowoczesną i niezrozumienia współczesnych choreografów. Prawdopodobnie po kilku latach (a może także po kilku ŁSB) będę się śmiała z tego wpisu, teraz jednak jestem przeświadczona, że warto było pójść i zobaczyć spektakl za cenę wejściówki, aby mieć o nim swoje zdanie i nabyć nieco nowoczesnej baletowej ogłady. Nie jest tak, że nic absolutnie nie wzbudziło mojego zainteresowania, podobała mi się choreografia George'a Balanchine'a Who Cares? zatańczona przez Valentino Zuchetti, który w Vestris wykreował nie tylko w sferze ruchu ale także aktorskiej, bardzo przekonującą postać komiczną. Najbardziej efektowna i "popisowa" choreografia była ciekawa, choć mego partnera nieco zmęczyła. Moją uwagę przykuł też Sinnermann wytańczony przez Daniela Proietto ale sama nie wiem czy ze względu na ciekawą muzykę Niny Simone, czy brokatowy, lśniący kostium, w połączeniu z efektownym oświetleniem, czy też kunszt wykonania? Zadaję sobie to pytanie i nie znajduję żadnej odpowiedzi poza: kostium to nie wszystko...  
Chłopcy, na pewno niezwykle zdolni technicznie, mogli pokazać coś bardziej energicznego, nie tak lirycznie rozwleczonego i momentami wręcz usypiającego. Rozumiem jednak zachwyt zachodnich tytułów oceniających Men in motion jako przełom i cud w balecie, jednak ta nachalna homomentalność nie przemawia do mnie. Ten przełom w Jeziorze łabędzim tańczonym przez dwóch mężcyzn musiał rzucić zachód na kolana, lecz we mnie lato się nie przełamało.

You May Also Like

0 komentarze

Tutu Mansion. Obsługiwane przez usługę Blogger.