źródłó: photoballet.pl |
Chopin jest jednak na raz, ponieważ to miniatura sceniczna, a jako taka jest odarta ze scenografii i innych elementów, których za drugim razem dostrzega się więcej. Znane gagi bawią już mniej, pomysły już raz oglądane też nie wywierają tak mocnego wrażenia. To nie tak, że żałuję, nadal uważam, iż jest to przyjemny minimalizm, zarówno scenograficzny, taneczny i skąpy w ilości osób użytych na scenie; dzięki temu wszystko widać jak na dłoni już za pierwszym razem. Nie odkryłam w nim nowych treści, nie zinterpretowałam na nowo. Dzięki takiemu zabiegowi Chopin jest saute, ruch jest praktycznie wyabstrahowany z treści i zakłóceń.
Myślę, że jest to sztuka z ciekawymi rozwiązaniami w sferze ruchu, doceniam pomysły Madii, wykorzystanie obrotowej sceny, poczucie humoru, pianistów na żywo... Nawiązanie (przynajmniej takie odniosłam wrażenie) do obrazów Rene Magritte'a w scenie z człowiekiem-balonem. Od premiery jednak zastanawiało a zarazem lekko niepokoiło mnie jeszcze coś - dlaczego wszyscy tancerze byli sobie równi, kiedy każdy odgrywał inną scenkę, lecz żadna z nich nie była najważniejsza, ani związana z innymi. Nikt nie miał głównej wiodącej roli, każdy tak samo bezimienny, tak samo bez tożsamości. Jest to na pierwszy rzut oka wspaniały zabieg, jednak po namyśle stwierdzam, że kiedy ścina się równo głowy wystające zza połowy, to sztuka wiele traci , a myślę, że i tancerze nie mogą w niej odnaleźć indywidualności.
Ponieważ Chopin nie angażuje zbyt wielkich środków finansowych związanych z jego wystawianiem, zapewne jeszcze nie raz zagości w repertuarze. Szkoda jednak, że sztuka nie angażuje większej ilości naszych tancerzy... przez to odnoszę wrażenie, że jest zaprojektowana na małe sceny, dla mniejszych teatrów, bez rozmachu jaki wydaje się, że powinien towarzyszyć teatrowi nomen omen wielkiemu....
0 komentarze